stachowiak

Zdjęcie 021

Brak komentarzy:

Zdjęcie 020

Brak komentarzy:

Zdjęcie 019

Brak komentarzy:

Zdjęcie 018

Brak komentarzy:

Zdjęcie 017

Brak komentarzy:

Zdjęcie 016

Brak komentarzy:

Zdjęcie 014

Brak komentarzy:
Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Mariusz Stachowiak

Mariusz Stachowiak

Starsze zdjęcia

Był z aparatem zrośnięty. Obojętnie, w jakim był stanie, co robił wcześniej, co jadł, co pił, ile pił, chory czy zdrowy – wychodząc z domu musiał mieć przy sobie aparat. Fotografia prawdopodobnie była jedynym obszarem, po którym poruszał się absolutnie pewnie, nie szukając azymutu. Azymut miał w sobie. W 2005 r. pisał: „Opublikowałem kilkaset fotoreportaży o charakterze „społecznym” (w cudzysłowie, bo jakże mogą być inne?). Zawsze u źródła mej fascynacji jest kondycja ludzka – zadziwienie nad jej fenomenem.”


Uważał też, że w gruncie rzeczy stale robi to samo zdjęcie. Nigdy nie dokończone. Każdą klatkę zbierał w drodze, po drodze; tak też pokazywał ludzi w swojej fotografii – w ciągłym ruchu, krzątaninie, akcji, podejmowanych przez nas wszystkich od rana do wieczora, zadowoleni, wątpiący, wzburzeni, zrozpaczeni. Jego bohaterowie są nam przez to dziwnie znajomi, zwykle opowiedziani w kilku zaledwie odsłonach, lapidarnie rozwiniętej historyjce, wyjęci na chwilę z jakiejś grupy, podgrupy, niszy, marginesu, przynależący gdzieś i jednocześnie samotni. Nie można przed nimi uciec, nawet, jeśli ich świat jest nieprzyjemny. Przyciągają, odsłonięci i nieodsłonięci zarazem, nie dokończeni – jak my wszyscy w każdej przestrzeni i w każdym czasie. Dlatego tak bliscy, fascynujący.


Docieranie do tej cząstkowości społeczeństwa, jednostki, do momentu istnienia, daje fotografii Stachowiaka rys uniwersalny. Dla niego fotografia dokumentalna była dokładnie tym, czym jest według definicji: zapisem rzeczywistości. Zapis rzeczywistości jest w tych zdjęciach mocny i wyrazisty, jak codzienność, jak kromka chleba, którą każdy zjada na śniadanie.


Ogromny talent w zakresie fotografii społecznej, wyraziciel pokolenia, pozbawionego nadziei na lepszy świat; obalający schematy, skrajnie zaangażowany indywidualista, również jako fotograf teatralny.


Od 1975 r. był uczestnikiem i wkrótce współorganizatorem warsztatów fotogr. Janusza Nowackiego, poświęconych fotografii dokumentalnej (na warsztatach w Skorzęcinie powstał najsłynniejszy jego cykl z tego okresu: „Atlas pozycji plażowych”, 1980). Doskonale czuł się w konwencji warsztatów, funkcjonujących na zasadzie „fotografii poza galerią”. Z J. Nowackim współpracował też przy diaporamach, w 1978 r. został współzałożycielem (z J. Nowackim i Jackiem Śledzikowskim) studia diaporamy: Studio DiM.

W l. 1982-1990 pracował jako fotoreporter Wprostu, tworząc w poważnym stopniu markę fotografii tego tygodnika. Później przeszedł do Dziennika Poznańskiego (1991-1993), gdzie zaczął poddawać swoje zdjęcia obróbce komputerowej. Odtąd tradycyjną technikę negatywową zaczłął zastępować cyfrową. Od 1993 r. funkcjonował jako fotograf niezależny i na dobre związał się z teatrem (spektakle dokumentował już od 1985 r.). Od k. 1991 r. do lutego 1992 r. dokumentował ostatnie miesiące pracy Tadeusza Łomnickiego nad spektaklem „Król Lear” w Teatrze Nowym w Poznaniu. W marcu i kwietniu 2001 r. fotografował w Licheniu budowę słynnej świątyni i jej okolice. Od 2002 r. współpracował z Teatrem im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu – zajmował się oprawą graficzną przedstawień i ich dokumentacją fot., zagrał w 2 spektaklach („Lot nad kukułczym gniazdem”, 2002, „Czyż nie dobija się koni”, 2004, w reż. Mai Kleczewskiej). Był też inicjatorem (2003) i organizatorem Ogólnopolskiego Forum Fotografii Teatralnej, odbywającego się co roku w marcu w Wałbrzychu.


Dla Wprostu tworzył fotoreportaże, portrety i awangardowe kompozycje z odrębną anegdotą, niezależne od tekstu, do którego miały być ilustracją. Jego zdjęcia były bezceremonialne, dotykające sedna problemów, spychanych na margines (odnajdywał bezdomnych, wchodził do okrytego najgorszą sławą pociągu relacji Szczecin-Przemyśl, pokazywał odartego ze skóry pudla w czasie zimy stulecia). Patrzył na człowieka ze szczególnym rodzajem litości - widział jego nieistotność w świecie otaczającym i próbował wyjść mu naprzeciw. W 1983 r. zaaranżował akcję we współpracy z Programem Trzecim Polskiego Radia: „Jestem szczęśliwy(a)” (ogłosił w Trójce, że sfotografuje człowieka szczęśliwego; powstał poruszający obraz średniego pokolenia, pozbawionego perspektyw, zdjęcia opublikowano we Wproście).

W k. l. 80. jako jeden z nielicznych polskich dziennikarzy zaczął wyjeżdżać zagranicę (niezależnie od redakcji, choć Wprost drukował powstałe materiały). Był w Armenii po trzęsieniu ziemi w 1987 r. (dwa razy, z Mariuszem Foreckim i dziennikarzem Piotrem Grochmalskim) i kilka razy w Moskwie końca epoki radzieckiej (1989, reportaże z Łużnik, Arbatu).

Fotografując w teatrze imponował reżyserom rozwiązaniami formalnymi, wykazującymi wyczucie specyfiki, klimatu i języka poszczególnych przedstawień. Za album o kreacji aktorskiej Łomnickiego zebrał przychylne recenzje prasy i ludzi teatru oraz gratulacje od Edwarda Hartwiga za przełamanie cukierkowego stylu w tego typu publikacjach.


Miał zaledwie kilka wystaw (m.in. Teatr Nowy, Poznań, 1993; Galeria pf w CK Zamek, Poznań, 1993; Teatr Dramatyczny, Wałbrzych, 2006; wystawa zewnętrzna – zdjęcia z planu filmu F. Bajona „Poznań 56”, 1996). Zdążył wydać album z dokumentacją pracy T. Łomnickiego („Tadeusz Łomnicki - w stronę Leara”, 1993, Oficyna Wydawnicza „Parol”, Kraków) i o bazylice w Licheniu („Światło i znak – rzecz o Sanktuarium Maryjnym w Licheniu”, wyd. Stokrotka s.c., Poznań 1999). W 2009 r., w ramach 02 Festiwalu Fotodokumentu, na wystawie zdjęć 4 dokumentalistów pt. „DoNosy” (Galeria 2piR, Poznań) po raz pierwszy pokazano jego zdjęcia reportażowe z lat 80., publikowane częściowo we Wproście l. 80.

Zostawił po sobie olbrzymie, w większości nieprzebadane archiwum. Jako fotoreporter pozostaje nieznany i niedoceniony.


www.profotografia.pl


Motyw Prosty. Obsługiwane przez usługę Blogger.